O ile np. w USA sądy miały już kilka lat temu opracowaną strategię radzenia sobie w przypadku pandemii i np. w Teksasie już na następny dzień po ogłoszeniu lockdownu zostali wyposażeni w indywidualne licencje aplikacji do wideokonferencji, o tyle polskie sądy zmuszone były do działań ad hoc. Zaowocowało to chaosem, który sprzyjał centralnemu zarządzaniu, niekiedy sprzecznemu z demokratycznymi standardami (np. wątpliwej jakości prawnej przepisy o wyłączaniu jawności rozpraw), a także całkiem naturalnym w tego typu sytuacji nerwowym zachowaniom oraz niedociągnięciom administracyjnym.
Jak czytamy w raporcie, jedna trzecia z sądów w maju zamknęła swoje drzwi dla publiczności i mediów. Nie wynikało to ani z ustawy, ani nawet z rozporządzenia.
Dostęp do wymiaru sprawiedliwości
Jak czytamy w raporcie, jedna trzecia z sądów w maju zamknęła swoje drzwi dla publiczności i mediów. Nie wynikało to ani z ustawy, ani nawet z rozporządzenia. Zarządzania prezesów i dyrektorów sądów zakazujące i ograniczające wstęp osób, które nie otrzymały wezwania na rozprawę, wydane zostały po rekomendacjach przesłanych przez wiceminister sprawiedliwości – sędzię Annę Dalkowską. Na szczęście nie wprowadzono tych ograniczeń we wszystkich sądach. Kierownictwo, pracownicy i sędziowie wielu sądów starali się różnymi sposobami utrzymać dostęp do wymiaru sprawiedliwości.
Raport z nazwiska wymienia osoby, które mimo pandemii dbały o jawność oraz dostępność postępowań. I tak prezes Krzysztof Kurosz z Sądu Rejonowego dla Łodzi-Śródmieścia zadbał o to, aby rozprawy on-line w jego sądzie były w pełni dostępne dla publiczności. Uzupełniono tam także informacje na e-wokandzie o to, które posiedzenie i która rozprawa odbywa się za pomocą wideokonferencji. Prezes Joanna Bitner z Sądu Okręgowego w Warszawie zadbała, aby w razie dużego zainteresowania sprawą dziennikarze i publiczność mogli w niej uczestniczyć, siedząc w dodatkowej sali, do której transmitowany jest dźwięk i obraz z rozprawy. Sędzia Sądu Rejonowego w Nowym Sączu Bartosz Łopalewski zdając sobie sprawę, że jego ogłoszenia wyroków nie mogą być publiczne, jak nakazuje to Konstytucja, w okresie zamknięcia swojego sądu publikował je w serwisie YouTube.
Gorsza strona medalu
Niestety do dzisiaj, pomimo wprowadzenia przez nową wiceminister sprawiedliwości – sędzię Katarzynę Frydrych – nowych zaleceń, zakazy wstępu dla publiczności utrzymują się w około 10% sądów. Mimo wzrostu odsetka posiedzeń, które rozpoczęły się punktualnie (53% względem 46% w roku ubiegłym; wzrostu odsetka obserwowanych posiedzeń, które ostatecznie doszły do skutku (93% względem 92%); oraz spadku odsetka obserwacji na wydziałach karnych, w trakcie których prokurator lub pełnomocnik, którejś ze stron przebywał na sali poza czasem rozprawy (z 9% do 8%), pojawiły się alarmujące statystyki wskazujące na wadliwą pracę niektórych sędziów. I tak odnotowano wzrost odsetka rozpraw, podczas których zdaniem obserwatorów:
- • jawność została wyłączona (8% względem 4%);
- • sędzia odniósł się do osoby na sali sądowej w sposób niekulturalny lub agresywny (4% względem 2%);
- • sędzia przed przyjmowaniem zeznań lub wyjaśnień nie pouczył świadków lub stron o przysługujących im prawach w sposób dla nich zrozumiały (8% względem 6%);
- • uczestnicy nie mogli liczyć na wyjaśnienie lub przeprosiny za opóźnienie rozpoczęcia rozprawy (72% względem 70%);
- • sędzia miał zastrzeżenia do obecności obserwatora (3% względem 1%);
- • strony były zdaniem obserwatora traktowane nierówno (3% względem 1%);
- • strony nie mogły wypowiedzieć się swobodnie i liczyć na uwagę sądu (3% względem 2%);
- • pojawiły się zastrzeżenia do sposobu protokołowania rozpra[1]wy (3% względem 2%);
- • słyszalność wypowiedzi podczas rozprawy była słaba| (6% względem 5%).
Całość raportu dostępna jest tutaj: Obywatelski Monitoring Sądów 2021 (courtwatch.pl)