Z pewnością chodzi o ochronę praw autorskich. Nowe regulacje mają zobowiązywać większe portale do dzielenia się zyskiem z udostępniania np. utworów muzycznych oraz innych przejawów działalności twórczej. Obecnie funkcjonuje w tej kwestii samowola ułatwiająca korzystanie z czyjegoś utworu i pobieranie całego zysku dla siebie.
Duże portale zostaną zobowiązane do filtrowania treści zamieszczanych tam przez użytkowników w celu ewentualnego wykrycia tych treści, które nie mają odpowiedniej licencji. Szeregowi użytkownicy Internetu mogą nie być nowym prawem zachwyceni, jednak twórcy są raczej odmiennego zdania. Jak podaje Izba Wydawców Prasy:
„Art. 13, który mówi o konieczności usuwania materiałów w przypadku niezawarcia umowy licencyjnej, dotyczy tylko wąskiej grupy portali. Chodzi o tzw. dostawców usług udostępniania treści online, jak ujmuje to dyrektywa. Jednym z głównych celów ich działalności jest udzielanie dostępu do materiałów zamieszczanych przez użytkowników przy zastosowaniu optymalizacji treści – czyli aktywnego promowania ich w celach zarobkowych. W przyjętym tekście dyrektywy zawarto również definicję negatywną, która precyzuje, że portale będące mikro- i małymi przedsiębiorcami, a także encyklopedie online (np. Wikipedia) czy internetowe repozytoria, nie będą objęte tą regulacją.”
Cytowany artykuł 13. jest uważany przez niektórych za kontrowersyjny. Można powiedzieć, że ten przepis jest jakąś formą kompromisu. Dyrektywa może obciążyć ekonomicznie właścicieli większych portali, ale jednocześnie nie dotyczy tych mniejszych. Nie ma również uzasadnionych podstaw do tego, aby uważać, że władze unijne zamierzają cenzurować Internet. Ci dostawcy, którzy zostaną zobowiązani do wyszukiwania określonych treści na swoich portalach, uczynią to pod kątem praw autorskich, a nie pod kątem ideologicznym. Nowa dyrektywa określana jako ACTA 2 nie zabierze nikomu wolności wypowiedzi w Internecie.