O podatku cyfrowym, czyli tzw. podatku GAFA, który przyjął nazwę od największych gigantów technologicznych (Google, Amazon, Facebook, Apple) mówi się już od lipca 2019 r. To właśnie wtedy Francja zdecydowała się na wprowadzenie daniny do swojej jurysdykcji podatkowej.
Wprowadzenie podatku cyfrowego bezspornie znacznie zasiliłoby budżet naszego państwa. Sprawa na dziś nie jest jednak prosta dla rządu i nie wiadomo, czy prace nad ustawą o podatku od niektórych usług cyfrowych będą kontynuowane
W lipcu br. Francja, w celu walki z unikaniem opodatkowania, uchwaliła ostatecznie przepisy nakładające na gigantów cyfrowych takich jak Google czy Facebook podatek dochodowy w wysokości 3 proc. Według francuskiego rządu w 2019 r. podatek ma przynieść 400 mln euro wpływów do budżetu państwa, a w 2020 r. – 650 mln euro.
Nie w smak USA
W ślad za Francuzami podążać miała także Polska. Ministerstwo Finansów także ogłaszało, że zamierza przygotować projekt ustawy nakładającej na gigantów cyfrowych podatek od przychodów uzyskanych w naszym kraju. Ustawa ta objęłaby także amerykańskie koncerny technologiczne. Jednak po 2 września, czyli po wizycie wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych Mike’a Penca, w kraju nad Wisłą opodatkowania gigantów technologicznych możemy się szybko nie doczekać.
Po wizycie wiceprezydenta USA prace nad ustawą mogą zostać wstrzymane, gdyż to właśnie Mike Pence wyrażając wdzięczność za to, że Polska odrzuciła propozycję podatku od usług cyfrowych, poinformował opinię publiczną, że Polska odstąpiła od zamiaru wprowadzenia owego podatku. Pence podjął temat na wspólnej konferencji, na której towarzyszył mu prezydent Andrzej Duda.
Jasne jest to, że rząd amerykański nie byłby zadowolony z wprowadzenia takich przepisów w Polsce. Według pełnomocnika rządu amerykańskiego ds. handlu, Roberta Lighthizera, USA jest „bardzo zaniepokojone tym, że podatek od usług cyfrowych (...) w istocie uderzy w amerykańskie przedsiębiorstwa”. Dlatego na polecenie prezydenta USA Donalda Trumpa mają zostać zbadane skutki planowanych przepisów, a także ewentualny wpływ na wyminę handlową pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Francją. I to właśnie z tego względu Polska najprawdopodobniej odstąpiła od prac nad projektem opodatkowania technologicznych gigantów.
Premier Mateusz Morawiecki twierdzi jednak, że nie wyklucza wprowadzenia podatku cyfrowego w Polsce. Premier powołuje się na to, że Polska jako państwo członkowskie Unii Europejskiej musi zaczekać na ustalenia Komisji Europejskiej wsparte przez Organizacje Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) w sprawie wprowadzania nowych przepisów. Premier Morawiecki uspokajał również, że zmiany te nie przyniosłyby „tak wiele środków, więc nie jest to dla rządu jakieś istotne źródło podatkowe”. Natomiast spoglądając na dane potencjalnych wpływów do francuskiego budżetu z tytułu podatku cyfrowego odnieść możemy zupełne inne wrażenie.
Albo wizy, albo podatek?
Wprowadzenie podatku cyfrowego bezspornie znacznie zasiliłoby budżet naszego państwa. Sprawa na dziś nie jest jednak prosta dla rządu i nie wiadomo, czy prace nad ustawą o podatku od niektórych usług cyfrowych będą kontynuowane. Możemy jedynie zakładać, że polski rząd gra na czas, zasłaniając się dobrymi relacjami z Unią Europejską oraz twierdzeniem, że podatek cyfrowy zostanie wprowadzony, jeśli UE o tym zdecyduje.
W rzeczywistości może okazać się, że rząd nie chce pogarszać bardzo dobrych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi i to w momencie, kiedy obywatele oczekują na informację o wpisaniu naszego kraju na listę państw, które będą brały udział w ruchu bezwizowym. Mało prawdopodobne jest także to, że polski rząd, po podziękowaniach od wiceprezydenta USA, podejmie prace nad omawianą ustawą samodzielnie bez nacisków ze strony Unii Europejskiej.