Takie postanowienie w umowie spółki osobowej w polskim stanie prawnym musi być uznane za nieważne ze względu na naruszenie natury spółki oraz zasad współżycia społecznego (art. 58 k.c. w zw. z art. 2 k.s.h.). Inne ustalenia umowy mogłyby pozostać wiążące, jeśli tylko z okoliczności wynika, że wspólnicy zdecydowaliby się ją zawrzeć w tak zmodyfikowanej wersji. Ostatecznie każdemu wspólnikowi przysługiwałoby roszczenie o wypłatę zysku. Jeżeli ktoś pozostaje nieustępliwy w swych planach i próbuje przechytrzyć system, należy uprzedzić, że rozwiązaniem nie jest zapewnienie symbolicznego zysku, gdyż może to być potraktowane przez sąd jako czynność mająca na celu obejście prawa i doprowadziłoby do identycznych skutków jak wyżej.
Przedmiotem sporów jest tzw. opcja zerowa – chodzi o wyłączenie wspólnika zarówno z zysków, jak i strat. Część doktryny dopuszcza takie postanowienie, opierając się na zasadzie volenti non fit iniuria oraz wskazując, że nie wiąże się to z wyzyskiem, jak w przypadku lwiej spółki. Drugie stanowisko odrzuca jednak tę konstrukcję jako sprzeczną z naturą spółki.
Najpewniejsza pod względem jurydycznym wydaje się być w tym względzie konfiguracja odwrotna do societas leonina – wyłączenie od strat wspólnika partycypującego w zysku. Choć taka możliwość wynika wprost z k.s.h., według Sądu Najwyższego trzeba podejść do niej z pewną refleksją i wziąć pod uwagę interes osób trzecich.
Wracając do naszych dyskryminowanych przez lwa wspólników, należy stwierdzić, że na gruncie aktualnego stanu prawnego i tak nie mogliby dochodzić zysku w procesie, bo… jako zwierzęta nie mają zdolności sądowej.
Autor: Jacek Piasta – asystent prawny