Według danych GUS-u wskaźnik inflacji sięgnął w maju 13,9%. Taki wskaźnik ostatnio w Polsce był obserwowany w 1998 roku. Dla zwykłych obywateli oznacza to, iż siła nabywcza ich wynagrodzenia spadła o 13,9%, co na przykładzie wynagrodzenia w kwocie 3000 zł netto oznacza, iż realna siła nabywcza w dniu dzisiejszym wynosi 2580 zł, mimo tego, iż na konto wciąż wpływa kwota 3000 zł. Szalejącej inflacji towarzyszy wzrost cen na wszystkie towary oraz usługi. Społeczeństwo biednieje, a machina inflacyjna jest już nie do zahamowania.
Spójrzmy jednak w przyszłość. Rząd zapowiada obniżenie stawki podatku dochodowego na skali na zasadach ogólnych z 17% do 12%. Kwota wolna od podatku pozostaje w tej samej wysokości (30 tys. złotych) oraz pierwszy próg podatkowy na skali (120 tys.). Wydawać by się mogło, że nic nam nie pozostaje jak tylko się cieszyć ze zmniejszonej stawki podatku. Nic bardziej mylnego. Nie należy zapominać o tak zwanym „podatku pośrednim”, czyli składce zdrowotnej, która niby jest świadczeniem społecznym, ale jednak spełnia wszystkie cechy podatku. Dla przypomnienia składki zdrowotnej nie możemy już odliczyć od podatku, co w konsekwencji prowadzi do podwójnego obciążenia naszego dochodu, najpierw o należną zaliczkę na podatek dochodowy, a później od tej samej kwoty zostaje naliczona nam należna do zapłaty w przyszłym miesiącu składka zdrowotna w wysokości 9% od dochodu. Podkreślam, iż mowa o opodatkowania na zasadach ogólnych przy zastosowaniu skali podatkowej. Nieco inaczej wygląda sytuacja u tzw. „liniowców” oraz „ryczałtowców”.
Wracając do sedna sprawy, inflacja dopiero nabiera rozpędu. Eksperci z Ministerstwa Finansów szacują osiągnięcie szczytów inflacji na III oraz IV kwartał 2022 roku. Co za tym idzie? Otóż, inflacja napędza wzrost cen, a gwałtowny wzrost cen prowadzi do konieczności podwyższenia płacy minimalnej, aby Ci zarabiający najmniej zostali na pograniczu zarobkowym niepozwalającym im sięgnąć po zasiłki społeczne.
Rząd zapowiada dwustopniową podwyżkę płacy minimalnej w przyszłym roku. Docelowo ma ono wynosić 3500 zł brutto, to oznacza wzrost około 16% w stosunku do dzisiejszej kwoty 3010 zł brutto. Co to oznacza dla przedsiębiorców? Niewątpliwie pracodawcy będą musieli zwiększyć budżet na wynagrodzenia swoich pracowników, gdyż za wzrostem płacy minimalnej nadejdzie wzrost składek do ZUS. Nietrudnym do przewidzenia jest efekt lawinowy, który powstanie z podwyżki płacy minimalnej oraz rosnących cen. Dojdzie do pogłębienia inflacji. Kolejna liczna grupa, w której kieszenie uderzy wzrost płacy minimalnej, to przedsiębiorcy. Wyższa płaca minimalna spowoduję wzrost składek do ZUS.
Podsumowując, rozpędzona inflacja sięgnie do każdej kieszeni, a obniżona stawka podatku raczej nie polepszy sytuacji ekonomicznej. Walka z inflacją poprzez obniżenie podatku, wzrost płacy minimalnej, obniżenie stawek VAT na żywność, odraczają tylko w czasie pędzący kryzys ekonomiczny. Warto pomyśleć o tym już teraz, stworzyć strategię, aby jak najlepiej przetrwać ten trudny okres.